Dzwonek do drzwi, zrywasz
się więc i idziesz otworzyć. To Twoja babcia razem z Kubą,
wchodzą a Ty witasz ich bardzo radośnie. Jesz śniadanie, ubierasz
Kubę, po czym sama idziesz do garderoby w poszukiwaniu jakiegoś
stroju. Wybierasz białą sukienką bez rękawów, kopertówkę
w kolorze musztardowym i czarne szpilki. Do tego dobierasz
pierścionek i dwie bransoletki oraz zegarek. O 13:30 wyruszacie na
halę po drodze podrzucając babcię do domu. Przed halą jesteście
o 13:55, wchodzicie i udajecie się do szatni dla kibiców,
zostawiacie kurtki i idziecie na trybuny. Spotykacie tam Lenę. Jest
zupełnie inna, uśmiechnięta, radosna, nie wiesz o co chodzi.
Jeszcze rano była smutna, i miałaś wrażenie, że płacze. To
wszystko jest co najmniej dziwne, ale nie chcesz psuć jej humoru,
przynajmniej teraz.
- A z kim w ogóle
grają? - pytasz usadawiając Kubusia na krzesełku.
- Ze Skrą. - odpowiada.
Serce zaczyna bić co raz mocniej, nie wiesz co się z Tobą dzieje,
gdybyś tylko wiedziała, że grają ze Skrą nawet byś się z domu
nie ruszała. Kuba już biegnie do młodego Ignaczaka, nawet nie
pytając Cie o zdanie, a nawet gdyby Cie zapytał to i tak nic z tego
bo nie byłabyś w stanie odpowiedzieć. Wstajesz z trybun i udajesz
się do łazienki, nagle ktoś chwyta Twoją rękę. Widzisz Piotrka,
sprzedaje Ci soczystego całusa w policzek. Wysilasz się na uśmiech.
- Pięknie wyglądasz. -
szepcze do Twojego ucha, gdy nagle obok Was pojawia się kilku
fotografów.
- Dziękuję. - uśmiechasz
się. - Idź już...i wygraj. - mówisz i tym razem on całuje
Cie w usta po czym Ty ruszasz w stronę ubikacji a on idzie na
boisko. Próbujesz się uspokoić i ocierasz łzy spływające
po policzkach po czym bierzesz głęboki wdech. Mecz rozpoczyna się
z kilkuminutowym opóźnieniem, wracasz na trybuny. Pierwszy
set pada łupem Bełchatowian, niestety. Cieszysz się, że On Cie
nie zauważa, przecież jest tu mnóstwo kibiców,
wmawiasz sobie, że Cie nie zauważy. Jednak teraz gdy Resovia
przeszła na drugą stronę boiska, a jego drużyna na tą bliżej
Ciebie, prawdopodobieństwo jest większe. Trener Jego drużyny
bierze przerwę, gdyż wynik jest dość kiepski, przynajmniej dla
niego, bo rzeszowianie mogą być spokojniejsi. Podchodzą do ławki,
piją, wycierają się, siedzisz w pierwszym rzędzie, zasłaniasz
się jak możesz, robisz co możesz żeby Cie nie zauważył. Nic się
nie zmienił, kompletnie. Sygnał dający znać o końcu przerwy,
zawodnicy zabierają się na boisko, jednak On wstaje i odwraca się
do trybuny w której siedzisz, wyciera twarz w ręcznik i już
prawie wszystko jest okej, odkłada ręcznik i spogląda w Twoją
stronę, co gorsza Ty patrzysz na niego. Jakby Cie nie zauważył,
oddychasz z ulgą. Odwraca się i odchodzi...może z metr. Jednak po
chwili widzisz jak odwraca się ponownie, tym razem wiesz, że patrzy
na Ciebie. Słyszysz gwizdek sędziego a on nadal stoi i patrzy na
Ciebie, widzisz jak jego trener podchodzi do niego, a w Twojej głowie
są wszystkie obrazki z Waszego wspólnego życia, wszystkie.
Wasze wypady na Mazury, to, jak go wspierałaś, jak dzwonił czasami
o 3 w nocy, z drugiego końca świata, żeby po prostu powiedzieć Ci
dobranoc, bo grał turniej gdzieś w Japonii. To jak czekałaś na
ten jego telefon, w końcu ten dzień w którym dowiedziałaś
się o ciąży, a jego matka nakazała Ci wyjazd, nie chciała
niszczyć jego kariery, powiedziała, że zapłaci. Jednak Ty nie
wzięłaś od niej żadnych pieniędzy, a i tak wyjechałaś.
Stoi, nadal stoi, kiedy
nagle to Ty bierzesz torebkę i schodzisz z trybuny, widzisz tylko
jak próbuje iść za Tobą, ale skutecznie trener go
zatrzymuje, wybiegasz wręcz z hali udając się do ubikacji. Tam
zaczynasz płakać, to jedyne na co Cie stać. Po kilkunastu minutach
w końcu się uspokajasz. Poprawiasz makijaż, którego nie
miałaś praktycznie wcale, ale teraz ewidentnie by ci się przydał.
Wychodzisz z ubikacji i kroczysz w stronę sali. Wchodzisz i udajesz
się na swoje miejsce, nawet nie patrzysz w stronę boiska, nie masz
najmniejszej ochoty znowu płakać. Siadasz na miejscu.
- Co się stało? - pyta
zmartwiona Lena.
- Nic. Musiałam
skorzystać z ubikacji - odpowiadasz.
- Patrz ile już
wygrywają. - informuje Cię przyjaciółka.
- Tak...widzę...- mówisz
spojrzawszy na tablicę.
- Skra w ogóle nie
ma przyjęcia, kompletnie...- mówi, ale wiesz, że cieszy się
z tego powodu. Natomiast Ty wiesz, że masz swój udział,
nawet spory udział w tym, że przyjęcie Skry, zawodzi.
~*~
Witam! Z dość sporym opóźnieniem oddaję w Wasze ręce kolejny rozdział. Bardzo Was przepraszam, ale przyczyną były tak zwane problemy techniczne spowodowane głupotą mojego brata, co ostatecznie przerodziło się w brak dostępu do internetu czy komputera.
Rozdział spieprzyłam totalnie, chyba gorzej napisany być nie mógł, ale wybaczcie, wróciłam wczoraj z Paryża, i napisałam go wczoraj a dzisiaj poprawiłam.
Możecie snuć swoje pomysły, o kogo chodzi i co chodzi. Myślę, że spokojnie się domyślicie, nawet mój brat ze skłonnościami do zapominania wszystkich możliwych ładowarek do wszystkich możliwych przenośnych sprzętów, się domyślił :D
Co do nowego rozdziału tutaj, to na pewno nie pojawi się w weekend, może coś koło środy :)
I PRZEPRASZAM ZA WSZYSTKIE ZALEGŁOŚCI, POSTARAM SIĘ WSZYSTKO NADROBIĆ W WEEKEND.
Pozdrawiam, Mercy.