piątek, 22 lutego 2013

Prolog



Pchasz ciężki wózek z kilkoma walizkami. Obok Ciebie kroczy Twój syn, uśmiechnięty i radosny. Na Twojej twarzy mimowolnie pojawia się uśmiech, tak to on napędzał każdy Twój dzień podczas pobytu w Stanach. Wychodzicie na zewnątrz, szukasz wzrokiem Leny. 
- Ciocia! - krzyczy radośnie mały urwis i odbiega od Ciebie. 
- Kubuś! - słyszysz, to Lena. Widzisz jak bierze na ręce, ciężkiego już przecież Kubusia, całuje go w policzek i mocno przytula. Na jej twarzy też widnieje uśmiech, cudowny obrazek. Kuba doskonale ją zna, odwiedzała Cie najczęściej jak tylko mogła. Podchodzisz bliżej, zauważa Cie. 
- Olivia! - mówi radośnie, w jej oczach widzisz łzy, które goszczą również u Ciebie. Podchodzisz do niej, a ona wręcz rzuca się na Ciebie. Jakimś cudem zmieściłyście wszystkie walizki do jej samochodu i już jedziecie do mieszkania, które z resztą udało Ci się kupić dzięki Lenie. Ostatni raz w Polsce byłaś w grudniu 2005 roku, a w samym Rzeszowie byłaś w wieku 6 lat, czyli 19 lat temu. Tak na prawdę nie pamiętasz nic, więc nie możesz powiedzieć czy cokolwiek się tutaj zmieniło. Podczas jazdy rozmawiacie o wszystkim i o niczym, raz po raz słuchając co Kuba siedzący z tyłu ma do powiedzenia. Po dłuższej chwili dojeżdżacie pod bardzo ładny budynek, z dużymi oknami. W okół niego jest dość ładnie i czysto, to jest to, co jesteś w stanie stwierdzić po pierwszym rzucie oka. Wychodzicie z samochodu, Kubuś od razu chce iść na kolorowy plac zabaw, jednak szybko starasz się mu to wyperswadować. Udaje Ci się to i już po chwili stoicie w windzie. Wchodzicie do mieszkania, lub jak to Lena mówił "apartamentu". Widziałaś go już na zdjęciach, wynajęłaś kilka osób, żeby lokal był gotowy do mieszkania, po krótkiej wycieczce stwierdzasz, że jest gotowy. 

Mija kilka dni, aklimatyzujecie się w Rzeszowie. Ty szukasz pracy, a Kubie starasz się załatwić przedszkole. Niestety, z tym drugim jest problem, nie ma miejsc w przedszkolach. Jedyne co Ci pozostaje to zapisać Jakuba do przedszkola prywatnego, tak też robisz. Nie chcesz, żeby Twój syn stał się jakimś snobistycznym, zapatrzonym w siebie typkiem, co to to nie! Jednak mówisz sobie, że wytrzymasz, to jego ostatni rok. Od września pójdzie do szkoły. Trwają jednak ferie, musisz więc zorganizować jakoś czas swojemu synowi. Twoja babcia, mieszkająca w Rzeszowie bardzo się za nim stęskniła, na dobrą sprawę widywała go raz na rok, podczas świąt. To ona go rozpieszczała, bardzo! Uwielbiał ją, piekli razem ciastka, razem czytali, razem oglądali bajki. Teraz mogli to robić cały czas. 

- Słonko, ubieraj się, idziemy do sklepu. - mówisz do bawiącego się w swoim pokoju Kubusia. Żwawo wstaje i zakłada na siebie sweterek. Rzuca Ci się na szyję i mocno ściska, całujesz go w czółko i idziecie do przedpokoju. Pomagasz ubrać mu kurtkę i buty. 
- Mamooo, a mogę wziąć ze sobą moją piłkę? - pyta. Uśmiechasz się i odpowiadasz twierdząco na pytanie syna. Piłkę, o której mówił dostał od swojego kolegi, którego tata jest piłkarzem. Razem z Nick'iem i jego tatą ułożyli ją, jest ona z puzzli. Kuba bardzo się do niej przywiązał i nie chce się bez niej ruszać. Zgodziłaś się bo wiesz jakie to dla niego ważne, to jest jakby cząstka Nick'a, którą Kubuś wziął ze sobą do Polski. Dzwonił do Nick'a już kilka razy. Są naprawdę dobrymi przyjaciółmi, ciężko było im się rozstać, jednak obiecałaś, że już niedługo się zobaczą. Tylko pod takim warunkiem Kubuś zgodził się na wyjazd bez większych kłótni i histerii. 
Wychodzicie z mieszkania mijając Waszych sąsiadów, wymieniacie się uśmiechami i kroczycie dalej. Dochodzicie do sklepu, starasz się panować nad sytuacją, jednak i tak w koszyku ląduje bardzo dużo niepotrzebnych rzeczy. W końcu po kilkudziesięciu minutach stajecie przy kasie. Słyszysz tylko ''ohy i ahy'', jakie wywołuje Twój syn, a właściwie jego oczy, bo oczy ma cudowne. Wszystkie Panie wręcz chcą go zagłaskać, przysuwa się do Twoich nóg i mocno się ich trzyma. Płacisz i odchodzicie dalej, pakujesz wszystkie zakupy, jedną siatkę, tą najbardziej lekką dajesz Kubie, chcesz żeby czuł się potrzebny. Żąda jednak drugiej, odmawiasz, ma przecież w ręce tą piłkę. Podchodzicie do drzwi, otwierają się i wychodzicie na zewnątrz. Nagle wymija Cię ktoś o niebagatelnym wzroście, robi to tak szybko, że czujesz tylko wiatr. Jednak skutki tego są większe. Przechodzi obok Twojego syna i widzisz tylko jak ślizga się po lodzie, nieopatrznie popycha Kubusia, który wraz ze swoją piłką ląduje na śniegu. Pod jego ciężarem, małym, bo małym ale jednak, piłka nie wytrzymuje i rozdrabnia się. 
- Jezuu...przepraszam...przepraszam...- mówi owy mężczyzna pomagając wstać Kubusiowi. Widzisz jak do jego pięknych oczu napływają łzy, mężczyzna szybko zbiera puzzle, podbiegasz do niego i kucasz. 
- Kochanie, nic Ci nie jest? - pytasz kładąc swoją rękę na policzku malca. 
- Moja piłka...- szepcze tylko patrząc na piłkę, która znajduje się w rękach mężczyzny. 
- Jak poprosisz tatę to na pewno pomoże Ci ją poskładać..- mówi zdezorientowany mężczyzna i wsypuje puzzle do reklamówki, którą niesie Kubuś. 
- Ja nie mam taty, mój tata mnie nie chciał...- mówi, towarzyszą mu łzy spływające po policzkach, szybko odwraca się i ucieka. 
- Kuba! - krzyczysz, odwraca się i spogląda na Ciebie zapłakanymi oczami. 
- Przepraszam, ja...- wtrąca się mężczyzna. - nie miałem pojęcia...przepraszam...- mówi. Widzisz jego przejęcie, lecz co Ci po nim jak teraz musisz uspokoić Kubę. 
- Nic się nie...- nie chcesz żeby się przejmował, w końcu skąd miał wiedzieć, że Kuba nie ma ojca. - Ja muszę iść....- mówisz jednak i odchodzisz. 
- Może ja pomogę? - słyszysz już za sobą. 
- Nie, nie...do widzenia...- mówisz niepewnie odwracając się w jego stronę. Widzisz jak stoi i spogląda na Was, widzisz, że jest mu głupio, jak bardzo chciałby przeprosić. Podchodzisz do Kuby i łapiesz jego rączkę. Uspakajasz go i w starasz pocieszyć. Tyle razy wałkowaliście ten temat, temat jego ojca. Nic by się nie stało, gdyby nie ten mężczyzna. Wchodzicie do domu i Kuba jest już wyraźnie bardziej radosny. Obiecujesz mu pizzę, więc razem zabieracie się do roboty. Wieczór mija Wam spokojnie, usypiasz Kubę i zaczynasz płakać. Wiesz, że dziecko powinno mieć ojca, doskonale zdajesz sobie z tego sprawę, jednak co możesz zrobić. Biologiczny ojciec Kuby nawet nie wie o jego istnieniu, to przecież przez niego wyjechałaś do Stanów. Jest Ci cholernie smutno a nawet nie masz do kogo się przytulić. Zasypiasz więc samotnie z pudełkiem chusteczek przy głowie. 



                                                                           ~*~



Witam, startuję z kolejnym opowiadaniem :) Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Od razu poznajecie Olivię - główną bohaterkę, Kubusia - jej syna i Lenę - jej przyjaciółkę. Pojawia się też ktoś, kto spowodował upadek Kuby. Możecie snuć swoje podejrzenia, któż to taki :) 

Zachęcam do czytania i komentowania. 
Pozdrawiam, Mercy. 






16 komentarzy:

  1. Zapowiada się bardzo ciekawie. Podoba mi się Twój styl czytania, jeszcze chyba nie czytałam żadnego opowiadania, które byłoby pisane takim stylem :)
    Miłoby było, gdybyś informowała mnie o nowościach na którymś z moich blogów.

    Tymczasem, jeżeli masz ochotę, na czteransty rozdział na as-prosto-w-serce.blogspot.com oraz na pierwszy rozdział na i-still-believee.blogspot.com
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeeest! Mercy :) Tak się cieszę, że jest nowe opowiadanie i to jeszcze w Rzeszowie ahhh <3 w myślach mi chyba czytasz!
    W ogóle ten styl pisania jest chyba lepszy, przynajmniej mi się bardziej podoba, ale w tamtym opowiadaniu też jest spoko.
    A co do przechodnia, który to bezczelnie potrącił Kubusia to może to był Kosok? Chyba, że zrobisz z Olivii taką Natalię, która się za żonatych będzie brała, to równie dobrze mógłby to być Ignaczak :D Czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się. Zaczyna się ciekawie.
    Gdybyś mogła informuj mnie o nowościach na moim blogu.
    http://urojona-milosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojj! Szkoda Kubusia, kochany dzieciak :)Myślę, że tym tajemniczym mężczyzną może być Grzesiek Kosok, nie wiem czemu ale tak jakoś mi pasuje :) Chociaż może i nie, no nie wiem nie wiem. Czekam na kolejny!!! Pozdrawiam, Miśka:**

    OdpowiedzUsuń
  5. No, no, no. Zapowiada się ciekawie, nawet bardzo! ;). Z niecierpliwością czekam na pierwszy rozdział no i na to, aż w końcu ujawnisz kim jest ten tajemniczy mężczyzna, bo to cholernie mnie ciekawi!

    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. a mi się zdaje, że to Bartman :D
    ah jak ja uwielbiam twoje opowiadania ! Czekam na rozwinięcie i mam nadzieję, że w następnym rozdziale dowiemy się kim jest ten mężczyzna o "niebagatelnym wzroście".
    Buuuuźka ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. 3 słowa: genialne, genialne i jeszcze raz genialne! Od początku do końca czytałam z bijącym sercem. Co to za osobnik spowodował lawinę nieszczęść? Mam nadzieję że szybko się wyjaśni! Olivia jest bardzo silną kobietą, skoro sama wychowywała synka w Stanach, bez pomocy jego ojca. mały Kubuś jest przeuroczy, ale sama miałam łzy w oczach jak opowiadał nieznajomemu o swoim małym dramacie.

    Czekam na następny, pisz szybciutko i informuj mnie koniecznie! Buziaki, S. ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Całkowicie inny styl niż w tym poprzednim opowiadaniu, ale jakże cudowny! Bardzo mi się podoba, strasznie mnie zaintrygował. Czekam na następny rozdział zatem. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nonononono ,nonono :) Świetnie pewnie jakiś Bartman albo nie wiem Kosok ? Mmm a tym czasem zapraszam do siebie na nowe cosie pieprznieta.blogspot.com
    Pozdrawiam ~~>annie

    OdpowiedzUsuń
  10. Czekam na więcej *.* nie wiem dlaczego ale zdaje mi się że to Winiar...
    albo on jest ojcem? Przecież Kubuś sam z siebie nie miał by tak ładnych oczu :3

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie mam pojęcia kto to może być, może Igła, albo Zibi, może nawet Pit :D
    Opowiadanie zaczyna się naprawdę ciekawie, na pewno będę czytać ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zaczyna się bardzo interesująco :). Czekam na kolejne :). Jeśli informujesz o nowościach to ja poproszę :). Pozdrawiam :)
    http://i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com/
    http://sparkle-in-the-eyes.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Jej, wspaniale operujesz słowem. Genialne opowiadanie! :) Zapowiada się naprawdę wspaniały blog. A co najlepsze - z Resoviakami w roli głównej :)
    Byłabym bardzo wdzięczna za informowanie mnie o nowych notkach :)

    Pozdrawiam,
    naranja-vb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. G-E-N-I-A-L-N-E! Ostatnio przeczytałam wszystkie rozdziały tamtego opowiadania i byłam zachwycona, ale to co tutaj jest to ja nie wiem nawet jak opisać. Niesamowicie jestem ciekawa kto to taki, w ogóle, ten styl ta cała oprawa, no cud, miód i orzeszki! :))

    OdpowiedzUsuń
  15. Orzesztywmordę, MOJA SOVIA! ♥
    kurczę, ale mi się żal zrobiło Kuby. pamiętam, jak kiedyś kolega rozwalił mój domek z kart, który układałam cały dzień i poczułam się dokładnie tak samo jak on. :c ciekawi mnie, który to taki roztrzepany. mam już swoje typy, ale póki co nic nie mówię. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. A kiedy będzie I rozdział? Bo ciekawie się zapowiada i czekam z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń